Mieszkamy w miejscu, które jest świetną bazą wypadową dla małej i większej turystyki. Z łatwością można dojechać do naszych zachodnich czy też południowych sąsiadów. Korzystając z tego „wyskoczyliśmy” do Czech. Pierwszym miejscem, w którym zatrzymaliśmy się, oczywiście oprócz siuś pauzy na stacji paliw, była niewielka miejscowość, położona na obrzeżu Czeskiego Raju – Sloup. Największą atrakcją tego miejsca są ruiny średniowiecznego zamku obronnego usytuowanego na malowniczej skale. Poprzez stulecia zamek przebudowywany i niszczony zmieniał swój charakter, ale wciąż ma wiele do zaoferowania. Wąskie ścieżki i groty wykute w skale, barokowy kościół gdzie cyklicznie odbywają się koncerty, piękny widok z tarasu widokowego. Z ciekawością kluczyliśmy po dostępnych dla turystów zakamarkach warowni. Akurat w tym czasie na parkingu przy skale odbywał się zlot zabytkowych amerykańskich pojazdów wojskowych, co stanowiło nie lada gratkę dla naszych młodszych i starszych chłopaków. Koniecznie trzeba było zrobić grupowe zdjęcie na pamiątkę, a potem jeszcze przez chwilę podziwialiśmy grupę ćwiczącą tai chi i w drogę. Kierownik naszej wycieczki czyli Staszek powiódł nas do Piekielnych Dołów. Brzmi groźnie a miejsce okazuje się przyjazne. Są to największe w Europie jaskinie z piaskowca stworzone przez człowieka. Powierzchnia jaskiń wynosi ponad 11 kilometrów kwadratowych. Gospodarzem miejsca jest Motoklub. Motocykliści używają jaskiń jako miejsca spotkań a także jako terenu wyścigowego. Jest też w pełni zaopatrzony podziemny bar, a ponieważ Rafał miał obiecane, że będzie przerwa na kawę, to wszyscy skorzystaliśmy z oferty baru by czegoś się napić lub zjeść. Ostatnim miejscem, które odwiedziliśmy był Zamek Zakupy. Piękne miejsce, na które trzeba zaplanować więcej czasu, więc bez przewodnika przespacerowaliśmy się krużgankiem i zajrzeliśmy do pierwszego parku. Cały kompleks składa się z zamku, zabudowań gospodarczych, parków angielskich i francuskich oraz fosy zamkowej z niedźwiedziem, który albo nie chciał nam się pokazać albo go nie było. Może wrócimy tam kiedyś by zaspokoić nasz niedosyt tym miejscem a jak na jedną sobotę to i tak dość. Aura dla nas była łaskawa, bo prognozowanej ulewy nie było, a siąpiący deszczyk nam nie przeszkodził. Humory dopisały, a to najważniejsze. „Mocna” ekipa zwarta i gotowa na następne eskapady.
Piekielne doły i zamki